Psycholog chrześcijański, czyli kto?

Psycholog chrześcijański, czyli kto?

A) Psychoterapeuta/psycholog chrześcijański winien być na początku dobrym świeckim psychoterapeutą/psychologiem.

Wiem, że niektórzy oferujący swoje usługi pod szyldem „chrześcijańskim” podejmują zachowania kompletnie w mojej ocenie nie mieszczące się w etyce zawodu, typu holding (przytrzymywanie) osoby dorosłej w celu odtworzenia jej relacji z rodzicem (aż dreszcz przechodzi, do jakich nadużyć to może doprowadzać) albo działania, które powinna podejmować osoba duchowna (modlitwa nad klientem). Inni chrześcijaństwo rozumieją jako bycie słodkim jak ulepek i bardziej pluszowym niż pluszak. Jest pewnie jeszcze kilka opcji. Nie powinno tak być.

Po pierwsze psychoterapeutę chrześcijańskiego obowiązuje to, co wszystkich psychoterapeutów, a to już jest dyskusyjne. Np. jedni twierdzą, że nie wolno się ujawniać ze światopoglądem, inni, że to jest fair – nie fair jest dopiero narzucanie go klientowi. Spróbujmy jednak przeanalizować Kodeks Etyki Zawodowej Psychologa i przepuścić przez filtr praktyki zawodowej.

Jeśli ma być dobrym psychoterapeutą, to oznacza, że:

  • Nie może być magikiem, bioenergoterapeutą, czy innym różdżkarzem (przepraszam Państwa, jeśli ktoś z Państwa tu zajrzał, za prześmiewczą ocenę Państwa działalności, ale dzieli nas stosunek do tych metod);
  • Nie może wymyślać od 0 własnej metody;
  • Nie może być guru ruchu;
  • Najlepiej by był psychologiem (psychoterapeuta nie musi nim być, to odrębne studia) lub był przeszkolony solidnie i przez wiele lat u porządnych nauczycieli (i znów: nie magików, nie guru…).
  • Dobry psychoterapeuta regularnie superwizuje się u fachowca, na zewnątrz – nie w gronie kolegów.
  • Przechodzi też własną terapię; zewnętrzną to znaczy bezstronnie: nie u kolegów, własnych nauczycieli, czy o zgrozo uczniów lub pracowników.
  • I bardzo ważne: dobry psychoterapeuta NIE ZNA SIĘ NA WSZYSTKIM i NIE KAŻDEMU JEST W STANIE POMÓC. Dlaczego? A gdyby był Panem Bogiem, byłby w stanie? Nie, ponieważ nawet Pan Bóg nie może pomóc człowiekowi, który głęboko tego nie chce (zawsze kluczowa jest ludzka decyzja, czyli użycie woli). A skoro tak, to kim byłby człowiek, który by twierdził, że on właśnie potrafi skutecznie każdego wyleczyć?

B) Psycholog chrześcijański powinien być intelektualnie jeszcze bardziej ambitny niż jego (zwykle bardzo ambitni) koledzy i koleżanki. Dlaczego? Ano dlatego, że musi wiedzieć to, co oni, i jeszcze więcej. Po drugie zatem psycholog chrześcijański zna i ma przemyślane kwestie:

  • Gdzie zaczyna się, a gdzie kończy psychologia (i nie zabiera się za nie swoje zadania, oddając je osobie duchownej, lekarzowi, dietetykowi itd.). Nie próbuje prowadzić psychoterapii modlitwą nad pacjentem i podobnymi metodami, należącymi do innego porządku (jeśli nie jest ponadto osobą duchowną).
  • Gdzie psychologia w jej szerokim nurcie (może naiwnym? Może sprzedajnym? A może po prostu ze względu na jej naturę tak być musi…) jest służką współczesnych (zmiennych!) ideologii.
  • Ponadto: umie myśleć szeroko (i innej nomenklaturze: ma szerokie ramy odniesienia).
  • Zna naukę Kościoła; idealnie, gdyby ją znał nie tylko od lat 70-tych w górę. Umie z tego korzystać jako z narzędzi myślenia i rozumienia pacjenta.
  • Zna szeroko rozumiane środowisko chrześcijańskie, z jego tysiącem i jedną instytucją, organizacją i milionem i jednym projektem, fundacją etc. I to również może zaprząc do swojej pracy, np. coś przydatnego, wspominając o tym pacjentowi (typu Wspólnota Trudnych Małżeństw Sychar, ostatnio reklamowana w całej Polsce na plakatach Fundacji Kornice).

C) Psycholog chrześcijański bierze pod uwagę duchowy (związany z wolą oraz odszukiwaniem sensu, znaczenia doświadczeń) aspekt funkcjonowania człowieka obok psychicznego i fizycznego.

D) Ideał osobowy psychologa chrześcijańskiego wg mnie:

  • nie ulega ideologiom;
  • umie odróżnić słuszny postulat od generalizowania i „jedynych recept”;
  • jest czujny jak ważka;
  • ciągle się dokształca;
  • pracuje nad sobą duchowo / żyje życiem sakramentalnym;
  • nie przekłada nurtu, stowarzyszenia, opinii znajomych czy autorytetów nad rozsądek…
  • …a rozsądek ostrzy jak brzytwę;
  • w pracy jest bardzo uważny na klienta – i podobnie jak dobry opiekun duchowy – nie zarzuca go „jedynym słusznym”, tylko pracuje na tej gotowości klienta, którą ma on w danym momencie;
  • nie obiecuje złotych gór! Jest realistą i wie, że klient ma 51% odpowiedzialności za to, co ma szansę się podziać;
  • wie, że do pomocy jest potrzebna cała skrzynka narzędzi, a nie tylko młotek.

Co tu dodać. Miłej pracy:)

(A na zdjęciu – pielgrzymka dominikańska Kraków-Częstochowa, zygzakiem, 2006. To były czasy!)

Dodaj komentarz