Niepoważne metody dyscyplinowania, czyli rodzicielstwo kreatywnie.

Niepoważne metody dyscyplinowania, czyli rodzicielstwo kreatywnie.

Triki sprawdzone w moim domu. Tysiące razy.

Rodzicu! Masz znacznie więcej asów w rękawie, niż myślisz! Niepoważne metody (triki) działają na dzieci, które jeszcze mają wyobraźnię, jeszcze lubią różne sprawy załatwiać „na niby”, a podział między fantazją a rzeczywistością jest u nich dość umowny. Zwłaszcza na mówiące/rozumiejące mowę maluchy i na przedszkolaki – oraz na dzieci lubiące się wygłupiać, ciekawskie i ciągle jeszcze traktujące rodzica jako autorytet (nawet, jeśli miałby to być autorytet w tak pozornie mało znaczącym dla sprawy dyscypliny temacie, jak: „co dzieje się na świecie”). Tutaj ograniczeń wieku nie ma: bardziej jest to chyba kwestia tego, co w analizie transakcyjnej byłoby transakcją Dziecko – Dziecko, czyli wspólnej zabawy, żartu, robienia hecy, dzielenia zainteresowań dla samego zaciekawienia.

Nie, to nie działa zawsze.

Tak, to działa bardzo często.

Nie, nie zawsze stać mnie na celne i twórcze sposoby.

W miarę stosowania jest jednak coraz łatwiej.

Nie czaruję się, że na wszystkie dzieci zadziałają, ani że wszyscy rodzice będą potrafili to zrobić. Próbować jednak warto. Przecież wystarczy, że uda się czasem zastosować coś innego niż zwykle – i osiągnąć cel.

Dla szalonych purystów wychowawczych z krainy idei, dla której cele w rodzinie to „treserka i manipulacja”: tak, doprowadzam do realizacji celu przez dziecko. Chcę by sprzątnęło klocki, umyło zęby, założyło buty przed wyjściem z domu, przestało użalać się, że brat dostał w trasie hot-doga, a on nie (bo w ogóle go nie było w tym samochodzie). Nakłaniam. Manipuluję. Kieruję. Trenuję. Osiągam cele. Jestem nastawiona na zadania zamiast poświęcić uwagę emocjom (bo emocje tylko czasem potrzebują „plasterka”).

W efekcie tak karygodnego postępowania jest miło, integrujemy się, emocje się regulują, a w domu jest dobra atmosfera. A przede wszystkim:

LUBIĘ MOJE DZIECI I LUBIĘ SPĘDZAĆ Z NIMI CZAS.

A to gra warta świeczki.

Komu w drogę… Typy trików

Kreatywne triki rodzicielskie podzieliłam według głównego mianownika, choć nie są to zbiory całkowicie rozłączne. Nie ma tu nic, czego bym nie wypróbowała skutecznie i po wielokroć.

A) TRIKI NARRACYJNE – w których opowiadamy coś dziecku. Wyróżniłam ich cztery typy, o których więcej możecie przeczytać tutaj.

B) TRIKI RYSUNKOWE – w których wykorzystujemy wykonywane odręcznie rysunki, ilustracje wcześniej wykonane lub z książek. Ich szczegółowe opracowanie z naszymi domowymi przykładami znajdziecie tutaj.

C) TRIKI AKTORSKIE – w których nasze zdolności aktorskie są wystawione na pierwszy plan. Nawet mam przygotowany filmik poglądowy, w którym jestem krasnalem. Warto zajrzeć do artykułu opisującego tę grupę szczegółowo.

D) TRIKI WYGŁUPIANKI – w których wykorzystujemy dziecięcą miłość do rzeczy niemądrych, zwłaszcza w wykonaniu rodzica. Nie oszalałam jeszcze na tyle, by publikować przykłady filmowe. Ale opisałam zastosowanie. [w przygotowaniu]

E) TRIKI Z ZASKOCZENIA – w których kluczowy jest element niespodzianki, niedopasowania do schematu, absurdu. O tym więcej w tym miejscu. [w przygotowaniu]

Kiedy nie stosować trików?

Po namyśle: nie sądzę, żeby dało się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Stosowanie niepoważnych trików w umiejętny sposób dodaje lekkości wychowywaniu i wychowawcy. Lekkości, która sprawia, że jest to proces przyjemniejszy, mniej obciążający emocjonalnie dla obu stron, pozwalający nabrać dystansu do naszych „wojen domowych od wielu wieków trwających”.

Jest z pewnością kilka typów ram sytuacyjnych, gdy warto zachować ostrożność i powściągliwość:

  1. Gdy mamy do czynienia z dzieckiem poranionym, które wiele wycierpiało.
  2. Gdy mamy do czynienia z dzieckiem nie tyle chwiejnym emocjonalnie (bo to tylko typowe dla dzieci), a już zaburzonym emocjonalnie, mającym silny i trwały problem z dostrajaniem się, regulowaniem i odpowiednim reagowaniem. To dotyczy trików intensywnych emocjonalnie.
  3. Gdy mamy do czynienia z dzieckiem bardzo wrażliwym na swoim punkcie (czyli przewrażliwionym), w tym z obolałym w tym obszarze nastolatkiem. To dotyczy trików, w których może ono odczuć, że jest wyśmiewane, wykpiwane.
  4. Gdy mamy do czynienia z dzieckiem w sztywny sposób nietypowym poznawczo, np. ze spektrum autyzmu – gdy chodzi o triki wykorzystujące przenośnie i symbole, nie wprost oraz intensywne emocjonalnie.
  5. Gdy mamy do czynienia z pierwszym etapem pracy z zaburzeniami zachowania, czyli sytuacjami, gdy sprawy zaszły już tak daleko, że dziecko ma trwałą dyspozycję do skrajnego reagowania odwrotnie do oczekiwań, w sposób nieakceptowany społecznie. Triki służą do tego, by do takowej sytuacji nie doszło.
  6. Gdy w oczywisty sposób dziecko jest za stare na dany trik.
  7. Gdy dziecko jest po prostu za małe, by pojęło niedosłowność naszego zachowania (to dotyczy wszelkich trików „na niby” albo opierających się na żarcie).

Dlaczego warto?

Z tego samego powodu, dla którego warto lubić swoje dzieci i swoje rodzicielstwo. Ponadto dlatego, że stosowanie trików wymaga od nas wykształcenia (lub stymulowania) pewnych zalet: kreatywności, wiedzy, bystrości, czujności, znajomości swoich dzieci, poczucia humoru – a to zawsze procentuje. I wreszcie: dla efektywności. Wbrew panującym dziś modom wychowawczym ośmielę się stwierdzić, że osiąganie celów (wyjść z domu na czas, wyglądać estetycznie w ważnym miejscu, nie stracić mienia, nie spowodować ubytków na zdrowiu itp., w nieskończoność). jest bardzo ważne i w opiece nie mamy tylko być „plasterkiem” (Rodzicem Opiekuńczym), ale też stwarzać ramy i pilnować ich realizacji (być Rodzicem Normatywnym). Efektywność jest wartością pracującą na rzecz całej rodziny. Nie jedyną, rzecz jasna. Ale ciągle: wartością.

Ten post ma jeden komentarz

Dodaj komentarz