Niepoważne metody wychowawcze: triki narracyjne

Niepoważne metody wychowawcze: triki narracyjne

Po co to robimy? Żeby dzieci robiły to, na czym nam zależy. Żeby nie prowokować wojny, na którą nie mamy sił i chęci lub miałaby zbyt duże koszty. Żeby lubić swój dom i swoje dzieci.

O idei stosowania niepoważnych trików w wychowywaniu i dyscyplinowaniu więcej przeczytać możecie tutaj. W tym artykule przykłady snucia opowieści, które jest efektywne w różnych życiowych sytuacjach.

No niemożliwe, co ja widziałam…

Opowiem ci (coś ekstra), a ty wrzucaj klocki… Opowiem ci, tylko wrzuć klocki – o jejku, co tam się działo! No więc tak…

Snujemy opowieść w sposób bardzo ciekawy i powolny, dostosowując ją do tempa pracy dziecka – i sprawiamy, że dziecko nie zauważa, że zrobiło to, o co prosiliśmy. Zauważyliście, że zrobienie jakiejś domowej pracy, na którą bardzo nie mamy ochoty, bo jest żmudna i automatyczna, bywa niezauważalne, jeśli w trakcie mamy z kim pogadać albo słuchamy czegoś bardzo ciekawego? W pewnym sensie stajemy się na tę chwilę takim żywym podcastem. Odwrócenie uwagi zafiksowanej na sprzeciwie i zaangażowanej w co innego.

Kluczowy jest jednak arsenał takich historyjek, zmyślonych lub prawdziwych. Powinny być dopasowane do wieku i zainteresowań. Dla małego czteroletniego buntownika zbieracza autek to może być kraksa samochodowa. Dla marudnego sześciolatka „rączki mnie bolą”, którego interesuje kosmos, lądowanie łazika na Marsie. A dla dziesięciolatka „ile razy mam to robić, teraz jego kolej” zapowiedź akcji w następnym tomie ulubionego komiksu.

Słyszałam, że pod Kilimandżaro…

A wiecie, że w takich sytuacjach Maorysi podobno robią tak… Naprawdę! (Wrzucisz te trzy klocki? O właśnie) – i wtedy w dodatku starają się odstraszyć wroga (wrzucisz jeszcze te? O, super)

Analogicznie do poprzedniego podpunktu. Tym razem jednak dobrze jest mieć wiedzę o innych obyczajach (ludów, regionów, a nawet po prostu innych rodzin) lub… wspomnień z własnego dzieciństwa. Opowieści rodzinne też się sprawdzają. Ucieczka dwuletniego wujka z domu czy ucieczka praprapradziadka bez butów z zesłania – wszystko dobre. Interesować nas będzie element nawiązujący do tego, do czego potrzebujemy nakłonić latorośl. Nie chce ściągnąć butów, położyć na półce po powrocie z przedszkola? Bardzo dobrze – a czy wie, że buty kiedyś były z drewna? I trzeba było je sobie wydłubać? Albo wypleść? Albo że dzieci biegały na boso do listopada? Itp., itd. Wiedza ogólna w cenie. Nie mówimy tego w duchu wywołania poczucia winy („A dzieci w … nie mają co jeść!”), chociaż tej metody też bym nie potępiała w czambuł. Nie jest ona jednak niepoważna, a więc nie może wejść do naszego zestawienia.

Opowieść oczywiście snujemy niespiesznie. Kołysze się na końcu sznurka marchewka dla osiołka. Pomalutku, pomalutku, w miarę posuwania się do przodu.

Szczerze mówiąc, uświadomiłam sobie, że w tym celu snułam wielokrotnie historie o karach cielesnych stosowanych w zamierzchłych czasach w sytuacjach dziecięcego nieposłuszeństwa, takich jak klęczenie na grochu czy witka wierzbowa („kto chce spróbować?„). Mam nadzieję, że czytelnik umie wyobrazić sobie snucie takich opowieści bez straszenia, po prostu dla ciekawości i wykorzystania opisywanego efektu przesunięcia punktu zainteresowania.

A jest taki chłopiec…

To mi przypomina o Michu. Słyszałeś już o nim? Trzy ulice w stronę lotniska mieszka taki chłopiec, Michu, i on jak mama prosi go, żeby schował talerz do zmywarki, mówi zazwyczaj NIEEEEE. Wcale nie ma ochoty tego robić. Jego mama może sobie mówić, co chce. A potem nagle: cyk! I wiesz co się stało? (klocki – kubełek, i opowiadam). I okazuje się, że jego ręce włożyły ten talerz do zmywarki! Jak to się mogło stać? (klocki kubełek) Nikt nie wierzył! A jednak!

Opowieść o zmyślonym dziecku, które zupełnie przypadkiem zachowało się podobnie do naszego w tej konkretnej chwili, choć dodajemy tu wiele szczegółów upiększających naszą wolno snutą historię. Przy okazji możemy dowiedzieć się czegoś od dziecka o preferowanym rozwiązaniu („jak myślisz, co powiedziała jego mama, że talerz znalazł się w zmywarce?”). Zdecydowanie dla maluchów lub „pieszczących się” starszaków (np. chwilowo rywalizujących z maluszkiem i w związku z tym w regresie – to taka normalna, chwilowa i raczej pozorna cofka rozwojowa).

To jak w twojej książeczce!

To jak w książce o króliku. Tym od marchewek. Pamiętasz? I co on mówił? „Co to, to nie!”, a potem? No właśnie, niełatwa sprawa. Jak był zły to niczego nie lubił. Klocki lubił? Też nie. Jak wrzucał ze złością klocki do kubełka? O, mocno. A może nawet tak?

Tutaj niezbędna jest znajomość książek bliskich dziecku (ewentualnie filmów), których treść nawiązuje do jego przeżyć, stojących za oporem, sprzeciwem. Regularne czytanie książeczek o emocjach (czy bardziej literacko: przeżyciach) pozwala odkryć, które szczególnie trafiają do malucha. W naszym domu niektóre książeczki pełniły rolę koła ratunkowego i ich treść była wielokrotnie trawiona. Mimo tego, że książka „Za dużo marchewek” o króliczku była czytana dwa lata temu i została oddana do biblioteki – w pamięci żyje nadal. Podobnie wracamy do książek „Ja też chcę mieć rodzeństwo” i „Ja nie chcę iść spać” Astrid Lindgren, pożyczonej książki „Ja nie chcę iść do przedszkola” (to królik „Co to, to nie!”), czy u malutkich maluchów „Nocnik nad nocnikami”.

Taką książkę, poza czytaniem, można wspominać i rozwijać jej treść, wykorzystując zawarte w niej motywy (królik czujący opór przed pójście gdzieś, gdzie chcą go zaprowadzić rodzice).

Uff! W ten sposób dzięki snuciu opowieści ominęliśmy skały bezpośredniej konfrontacji. Ta też ma swoją wartość, ale – jak mówi się na szkoleniach z leadershipu (wybaczcie ten polonizm, ale jest uroczy) – lider nie ma zaznaczać swojej władzy przez nieustanne konfrontacje, on ma tylko okazać raz na jakiś czas, że jest do konfrontacji i władczości zdolny. My tymczasem zyskaliśmy spokój, wykonaną pracę, doprowadzenie do współpracy przez dziecko, które w dodatku jest z tego zadowolone – i jeszcze zostaliśmy uznani za kopalnię ciekawych historii. Warto.

O kolejnych grupach trików przeczytać możecie we wpisach z tej serii.

Dodaj komentarz